15 sierpnia 2007

Jeden dzień w moim mieście

Spacer od czasu do czasu po mieście, w którym się mieszka, to nic złego. Człowiek zauważa zmiany, których na codzień nie widzi. Na początek przyjemna zabawa w "tworzenie form" z czegoś, co formy nie posiada :)

Niepowtarzalne kształty i swiadomość, że nikt nie powtórzy, tego, co stworzyłeś.

To tylko woda i powietrze, a już niektórzy zauważają w niej coś żywego, żyjącego, a nawet świętego.






Im dłużej, tym ciekawiej, za każdym razem inaczej. Wciągające, tymczasem minęło południe.











Symbol miasta, z otartym nosem palcami natrętów, z których każdy w imię... (właśnie - czego?) próbuje choć na chwilę spoufalić się w dziecinnej zabawie.


Siedzi cierpliwy Mikołaj wciąż mając swą rewolucję w głowie, być może nie wie, że rewolucją być przestała.


Siedzi i znosi zalotne uśmiechy młodych panien, starych, podchmielonych facetów, przeliczających jego postać na liczbe flaszek, które możnaby dostać za jego nos, głowę, albo przynajmniej Ziemię, którą dzierży w dłoni.



Mało odwiedzane miejsca, nasz "prywatny" olsztyński wodospad, którym wiecznie płynie woda.
















Wieczorna bryza nad Jeziorem Bartążek, zapowiadająca zbliżający się koniec dnia. Ostatni dzwonek na kąpiel, bo już za chwilę....









... już za chwilę sierpniowy zachód słońca, którego nie można przegapić.

Taki właśnie był dzisiejszy dzień

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dziękuję za ocenę na plfoto. To moja najwyższa jak do tej pory :).

Anonimowy pisze...

Zachód jest śliczny, ale i tak woda była cieplutka i bardzo orzeźwiająca. Mam nadzieję,że z autem nic nie jest. Dziękujemy i pozdrawiamy z Suwałk